W ostatnich miesiącach przewijało się przez naszą stajnię wiele koni - część tylko gościnnie, na krótko, inne na dłużej. Orkirowe stado już chyba przyzwyczaiło się do zmian i nowe konie wita jakoś tak bez fajerwerków ;) Ale we mnie za każdym razem jest pewnego rodzaju ekscytacja i obawa zarazem... Bo nowy koń w stadzie to nowe wyzwanie, a jednocześnie okazać się może zagrożeniem dla obecnego porządku.

Na szczęście konie nie ekscytują się tak mocno jak ja i proces wdrażania nowych jednostek w stado przebiega za każdym razem coraz łagodniej. A wiele było powodów do dzikich galopad. Na początku roku pojawiły się przecież arabki, które w międzyczasie przeszły na jedyną słuszną stronę mocy i w końcu stały się całkowicie nasze (!) :))) Był Łatek i Asterix (ten to lubił ŁAMAĆ porządek...). Potem też Piorun. I Prosiak. Tinkerki i Dzidzi. No i Jasyr! A na końcu pojawili się Ślązacy, czyli chopaki ze Ślunska. Wprawdzie Dolnego, ale zawsze ;) Można powiedzieć, że bilans w stadzie się wyrównał ;) Bo życie nie lubi próżni, prawda?

Arabki to oczywiście Pejra i Ari - ta pierwsza od początku była moją ulubienicą, ta druga wpadła w oko Anicie. Obie przechodzą długą drogę zmian i jeszcze sporo przed nami pracy, która sprawi, że będą jeszcze lepszymi wierzchowcami :) Pejra okazała się wrażliwym koniem z ogromnym potencjałem do sesji zdjęciowych. Ari natomiast pod Anitą odkrywa w sobie duszę skoczka. Mocno trzymam kciuki za ich wspólny rozwój :)

Ślązaki natomiast to Pedro i Wicher - oba chwyciły nas za serca podczas sierpniowej imprezy Rozmawiając z koniem. I aż z dalekiego południa do nas przyjechały. Jeszcze świeżaki, dopiero co zajeżdżane, utrwalają swój dobry kontakt z człowiekiem. I mam nadzieję, że na wiosnę Pedro będzie już gotowy, by przyjąć na swój grzbiet jeźdźców i da im dużo radości. Na razie cieszy nasze oczy :)