Tak, w końcu przyszedł ten dzień! Długo przymierzałam się do tego, aby sięgnąć po odkurzacz i pomóc sobie w ten sposób podczas czyszczenia koni i w końcu dzisiaj się ten zamiar ziścił. A wszystko dlatego, że nasze konie upaprały się jak świniaki i zaschłe błoto na ich sierści utworzyło grubą skorupę, która przy każdym ruchu szczotki spadała gęstym pyłem na nas, czyszczących.

Dlatego sięgnęłam po bardziej radykalny środek i przytachałam z domu odkurzacz... Nasze konie widziały już wiele różnych rzeczy i jakoś nieszczególnie zdziwił mnie fakt, że i odkurzacz nie zrobił na nich większego wrażenia. Aż żałuję, że tak długo z tym zwlekałam, myśląc, że może będą się bały :D Ale nic z tych rzeczy. Chabrowi to nawet zaczęło sprawiać ewidentną przyjemność, Arnika też cierpliwie znosiła wszystkie zabiegi. Powiem jedno - była to ciekawa przygoda :)

PS. Przy takich akcjach doczyszczania koni zawsze do głowy przychodzi mi pewien cytat z Seksmisji, tylko w lekko przerobionej formie: "Jutro też Wam się wytarzamy" :D